poniedziałek, 21 października 2019

257. Z biblioteki.

Witam:)

 Jak tytuł wsazuje będzie o książkach. Mam sporo własnych książek kupionych lub takich, które dostałam w prezencie i ciągle nieprzeczytanych, jedne nowe inne starsze, czekają na swoją kolej. Mimo tego częściej czytam książki wypożyczone z biblioteki, też tak się wam zdarza? Dziś będzie o takich książkach, które przez wiele rąk przeszły i być może wielu ludzom przyjemnośc z czytania przyniosły.

   Jednocześnie książki te pasują do wyzwania u Sardegny- "Trójka e-pik" z września. Powinnam robić notatki zaraz po przeczytaniu, a tak to mi się składa i składa, i nie mam potem kiedy nadgonić...wrześniowe wytyczne były takie:
o emocjach w tytule
dziennik/pamiętnik
 książka, której tytułem jest tylko jedno słowo  (bez podtytułu
1.
"Grota" Teresa Medeiros
Cytat :
"  Na tysiąc lat przedtem, zanim sir Tomas Malory unieśmiertelnił legendę króla Artura i jego zamek Camelot, istniało w mglistej Irlandii stworzone z marzeń jednego człowieka królestwo, w którym najważniejsze były honor i rycerskie cnoty.
  Conn Tysiąca Bitew pokonał swego rywala Catahaira Mora, i zjednoczył Zieloną Wyspę pod swoim berłem. Kiedy zasiadł na tronie Tary, powołał do istnienia Fiannę, zbrojne ramię swego władztwa, orężne zastępy, gotowe stanąc do walki na każdy rozkaz.
   Po raz pierwszy w historii klękali rycerze przed swym panem,by ślubowac mu wierność, a irlandzki lud jeszcze przez wieki przekazywał sobie z ust do ust opowieści o ich odwadze i dumnych sercach."

   Król Erinu (dawna Irlandia) i jego wojsko potrafili walczyć do końca ale i kochać żarliwie...

 Mieszkańców okolicy zaczął prześladowac nieznany potwór. Jeden po drugim w tajemniczych okolicznościach giną za sprawą nieznanej bestii najodważniejsi żołnierze.Wreszcze sam król, odważny Conn, postanawia wyruszyć by rozprawić się z tym czymś. W górzystym terenie porosłym lasem, grota wielka była tam potwór się czaił...
   Conn do zamku wrócił zwycięski, lecz nie sam, tylko z młodą dziewczyną,Galina miała na imię. Kim była i z kąd nikt nie wiedział, król wszystkim mówił, że straciła pamięć i że więżniem potwora była....
  Między królem i młodą , dziką dziewczyną zaczyna toczyć się dziwna walka, w której miłość przeplata się z nienawiścią i chęcią zemsty.  
  Mimo, że bohaterów dzieli przepaść tak na oko  dwudziestu lat, to szybkie i nagle zwroty akcji wciągają.  
     Jednak nie wszystko mi się podobało. Ujednolicenie Conna jako pana i władcę, chce to natychmiast musi mieć,bo jest królem, jemu nikt nie ma prawa odmówić... troche płytkie takie. Natomiast gdy tragedia się stała, nie pyta, nie myśli tylko od razu..złapać, zabić,ewentualnie wywieźć na drugi koniec świata,bez dociekania prawdy, kto winien. Czy tak się powinien zachowywać król ?
   Z drugiej strony Galina, jeszcze prawie dziecko, mimo że mieczem życie innym odebrać potrafi, co też umiejętnie robiła. Gdy o morderstwo oskarżona, to zraniona duma nie pozwala jej się bronić i milczy wtedy kiedy nie trzeba. Albo ucieka pewna, że ją oszukano.
A to wszystko nie tak....
Z tego typu książkami, niby ciut historyczna, niby romans, albo się lubi, albo nie. Najlepiej 
 przeczytać samemu by potem własne zdanie mieć. Mnie się podobała tak na mocne trzy plus  ;)

2.
"Festiwal radości" - Mary i Carol Higgins Clark 
   Bardzo lubię książki napisane przez Mary Higgins Clark,
 więc z ciekawościa sięgnęłam po pozycję, którą napisała razem ze swą córką Carol.

     W niedużym ale bardzo malowniczym miasteczku  wszyscy przygotowują się do pierwszego bożonarodzeniowego Festiwalu Radości. Wieczorem dzień wcześniej pięcioro przyjaciół pracujących w sklepie Conclina dowiaduje się,  że nie dostaną naleznej światecznej premii, są bardzo tym zasmuceni, ponieważ każdy z nich bardzo potrzebował pieniędzy. Żeby trochę choć poprawić sobie nastrój postanawiają pójść razem do pabu, jednak Duncan bardzo zdenerwowany nie chce iść z nimi i idzie do domu. Przyjaciele siedząc w barze dowiadują się z telewizji, że właśnie wygrali na loterii sto osiemdziesiąt milionów dolarów. Od lat zawsze w pięcioro składali się na los i mimo, że w tym roku Duncan się nie dołożył to jednak podał liczbę dodatkową, a Glenda z przyzwyczajenia zapłaciła w kolekturze tak jak zawsze i dzięki tej dodatkowej liczbie własnie wygrali. Przyjaciele postanawiajaą podzielić się uczciwie wygraną z nieobecnym  kolegą. Glenda postanawia od razu zadzwonić do niego, ale telefon domowy i prywatny milczy. W tym czasie w Nowym Jorku państwo Meehanowie z przyjaciółmi szykowali sie na wyjazd do  Branscombe.
   Drugiega dnia nadal nie ma kontaktu z Duncanem, natomiast informacja o drugim wygranym kuponie nadanym w miejscowości oddalonej zaledwie o pietnascie kilometrów, rodzi wsród mieszkańców spekulacje czy to nie Duncan wysłal drugi kupon sam, a ponieważ informacja była w telewizji i w radiu to miasteczko było nagle znane w całym kraju. Przyjaciele postanawiają odszukać Duncana.W jego domu znaleziono telefon komórkowy. Samochód stał przed domem, a jego nigdzie nie ma. W tym samym czasie dziewczyna Duncana Flower postanawia zrobić mu niespodziankę i leci do niego z Kaliforni. Po przybyciu do miasteczka nie może się do niego dodzwonić, w sklepie w którym pracuje chłopak powiedziano jej o wygranej. Dziewczyna się załamała gdyż pomyślała, że z taką wygraną nie chce już jej znać i zapłakana poszła przed siebie...
  Gdy Duncan się odnalazł miał złamaną nogą, co się z nim działo w czasie gdy go szukano opowiedział tylko Glendzie. Ona zajęła się resztą. Pierwsze co zrobił, dzwonił do Flower, nie mógł się dodzwonić, dzwonił do niej do pracy i tam się dowiedział, że powinna być u niego dzień wczesniej...
Teraz ruszyły poszukiwania dziewczyny...

   Sensacja w lekkim wydaniu, o tym jak niesamowite mogą być sploty przypadków i jakie mogą być tego różne skutki. Przyjemne, szybko się czyta.

3.
"Fikołki na trzepaku"-Małgorzata Kalicińska

" ...album fotograficzny w formie literackiej,wspominki...
sa to wspomnienia dziecka, obrazki zatrzymane w kadrze.Sporo tu smaków, potraw..."

Autorka opisuje swoje dzieciństwo spędzone na Saskiej Kępie w Warszawie, na ulicy Międzynarodowej 53.

"Trzepak! 
to było najważniejsze wyposażenie każdego podwórka."

Czytając te wspomnienia opisane z punktu widzenia dziecka, sama przeniosłam się w moje dzieciństwo. Jak wiele podobienstw znalazłam,mimo że moje dzieciństwo to lata dużo późniejsze. Blok prawie taki sam jak u autorki, też czteroklatkowy z czterema piętrami. Tylko mój był z wielkiej płyty a nie z cegieł i balkony tylko po jednej stronie. Ale trzepak, taki sam..najważniejsze miejsce przed blokiem. Miejsce spotkań ,zabaw..czasem siniaków lub zakrwawionych nosów, gdy któreś z dzieciaków przeceniło swe umiejętności i zleciało z trzpaka głową na dół...Pomaganie w domu przy świętach..też nigdzie się nie jeździło. I dziwnym zbiegiem okoliczności też miałam panią od rosyjskiego, która się uwzięła ale nie tylko na mnie... i łyżwy zimą i lodowisko...

Bardzo interesująca jest część, która zaznaczona jest innym kolorem czcionki, są to fragmenty pamiętnika mamy autorki.

W tekście są również użyte fragmenty różnych wierszy i piosenek. Na przykład Juliana Tuwima .

Podziwiam taką pamięć.

Pozdrawiam serdecznie-Mięta











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz