czwartek, 31 grudnia 2015

141. Życzenia


Dla wszystkich pamiętających i tych czasami zaglądających. I dla wszystkich innych też :)

***

środa, 16 września 2015

140.WDiC

  Dziś się nie spóźnię:) Udało mi się w odpowiednim czasie usiaść do napisania tej notatki. Mimo, że usnęłam bardzo późno, po pierwszej w nocy z powodu burzy. Czy u was też było takie oberwanie chmury? U mnie jak lunęło wieczorem to tak padało mocno całą noc, dosłownie tafla wody, dopiero koło piątej rano przestało. W zasadzie jak woda w sierpniu, w połowie wyparowała z rzek i jezior to prędzej czy później musi spaść tylko nie wiadomo gdzie i w jaki sposób. 
 Teraz się wypogodziło,cieplutko jest i słoneczko świeci :)Taki ten wrzesień w kratkę jest, ale mam nadzieję, że będzie piękna i kolorowa jesień.
 Wpis bez tytułu(chyba że wymyślę jakiś później) ponieważ nic nowego nie robię. Nadal siedzę nad kolorowym sweterkiem(albo kamizelką jak mi włóczki nie starczy) Tylko książka inna. Skończyłam drugi tom "Pana Lodowego Ogrodu" i wcale się nie zawiodłam, nadal akcja zaskakuje i mocno wciaga. W przerwie oczekiwania na następne tomy(w bibliotece obiecali odłożyć zaraz jak wrócą) czytam "Studnię życzeń" Katarzyny Leżeńskiej. Nie mogę nic swojego napisać na jej temat ponieważ za mało jeszcze przeczytałam, by sie wypowiadać.Więc fragment od wydawcy:
"Nieoczekiwanie Hanka trafia na ślad tajemnicy rodzinnej...poznaje dzieje kobiet ze swej rodziny. 
W barwnych opowieściach ożywają ludzie mieszkajacy na Podlasiu w latach międzywojennych....Uświadamia sobie, że jej tragedia nie jest ani wyjatkowaa,ani tak wielka by mieć żal do całego świata.Musi podjać ryzyko, przezwyciężyć stare lęki..."


Wpis podpinam pod cotygodniowe,środowe wspólne dzierganie i czytanie u Maknety Banerek na pasku.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie :) 

czwartek, 10 września 2015

139. Tym razem dookoła.WDiC

 
   Jestem zła....napisałam tyle, że ho ho...a tu mi nie zapisało :(
I muszę od nowa, i wiem że już nie uda mi się tak samo ładnie.
To wszystko przez to ślimacze tempo,zamiast sie jakoś sprężać, działać szybciej, używac tych wszystkich ważnych przycisków przy redagowaniu tekstu(zapisz) to ja, jak te slimaki ledwo, ledwo 
albo jak jakis zwierz co to musi w sen zimowy zapaść niemrawo 
się zastanawia czy już się kłaść czy za chwilę...
  Wróciwszy do tematu.Ponieważ wczoraj była środa, a środy to wspólne czytanie i dzierganie z Maknetą(odnośnik na pasku bocznym)to i o tym co szydełkuję i o książce będzie.
   Jakiś czas temu, zaczęłam robić sweter ogoniasty (klik,klik) z włóczki zdobycznej. W zasadzie darowanej a nie zdobycznej;) Ostatnio jednak przestał mi się podobać. Nie sam pomysł takiego swetra, tylko to co mi wychodziło. Te okropne abstrakcyjne ułożenie kolorów, jakieś plamy bez ładu i składu. Więc wzięłam i wszystko sprułam. I zaczełam od nowa tym razem od środka pleców do okoła, jak serwetkę na planie koła. Może tym razem nie spruję zanim skończę.hym..zobaczymy.
  W czasie przerw od słupków po okręgu czytałam książkę Jarosława Grzędowicza"Pan Lodowego ogrodu"-tom. Książka tak mnie wciągnęła, że zupełnie straciłam poczucie czasu.Nie zauważyłam kiedy uciekł mi cały wieczór i pół nocy.




   Książka jest powieścią fantasy z elementami sf. Bohaterem jest Vuko Drakkainen z matki Polki, ojca Fina a wychowany w Chorwacji. Taka mieszanka kulturowa robiła z niego dobry nabytek  dla zespołu statku kosmicznego, który miał zabrać naukowców z obcej planety. Niestety z pewnych przyczyn zamiast całego zespołu, na obcą planetę zostaje wysłany tylko Vuko. Ma on za zadanie znaleźć ekipę naukowców, którzy od dwóch lat nie dają znaku życia i zabrać ich do domu. Ma też zezwolenie na "posprzątanie" po ich pracy jeśli złamali jakiekolwiek dyrektywy. Planeta Midgaard jest podobna do Ziemi, ma swoją faunę i florę jednak niepodobną do ziemskiej. Ma również swoich ludzi i podobno działa tam magia. Żeby Vuko  nie wyróżniał się za bardzo z pośród mieszkańców został odpowiednio przygotowany. Zmieniono mu wygląd oczu i wszczepiono mu do głowy pasożytniczego grzyba Cyfrala, który między innymi powoduje, że Vuko rozumie tamtejszą mowę jak własną.  Zadanie wydaje sie proste;wylądować, dotrzeć do bazy, zabrać naukowców i wrócić. Jednak tuż po wylądowaniu  Drakkainen mało nie ginie,gdy sprzęt niepoprawnie zaczyna działać. I od tej pory, nic nie jest takie jak powinno być. Gdy czytając podróżujemy z Vuko równocześnie poznajemy nastoletniego następcę Tygrysiego Tronu, któremu w innym miejscu planety cały jego dotychczasowy świat wali sie w gruzy. Cała książka jest napisana w taki sposób, że na zmianę raz wędrujemy z naszym bohaterem, by za chwilę być na drugim końcu świata i niepokoić się o losy młodego władcy. 

**
Już kończę drugi tom i zastanawiam się czy w bibliotece mają następne.

poniedziałek, 7 września 2015

138. Koniec lata.

  I skończyły sie wakacje i upalne dni.  I zimno się jakoś zrobiło,wietrznie. Już drugi tydzień września mamy. Szkoła się zaczęła u córki, więc musiałam się przestawić na inne tory. Trochę to trwało.
  Gdy były jeszcze upały czytałam książkę od której aż wiało mrozem, a jednak to piękna powieść jest. Latem zapomniałam o niej wspomnieć.Chodzi mi o 

Dziecko śniegu-Eowyn Ivey

Ponieważ w tej chwili już jest wieczór i jeszcze mam trochę pracy w domu, to do przeczytania ciekawych recenzji o tej książce zapraszm tutaj(klik,klik)
P.S: Ponieważ dowiedziałam się, że się nie chce niektórym skakać po innych forach,to postanowiłam i tu wkleić to co napisałam na lubimy czytać(i tam i tu jest to moja własna notatka)
Powieść ta jest pełna smutku,tęsknoty a jednocześnie pełna nadziei i miłości.
  Główni bohaterzy to małżeństwo Mabel i Jacka, które w wyniku traumy po stracie dziecka wyrusza na odległą Alaskę. By spróbować poukładać swe życie na nowo. Ale co to za życie w czasch, gdy samemu trzeba karczować pole pod uprawę i ma się tylko niezbyt spokojnego konia do pomocy, gdy brakuje wszystkiego,gdy nie wiadomo czy uda sie przezyć do wiosny, gdy zostaje się całymi dniami samemu w maleńkiej chatce gdzieś na końcu świata ze swoim żalem? Gdy do najbliższego "miasteczka" jest minimum  godzina jazdy wozem. Gdy nie potrafi sie rozmawiać o tym co nas gnębi z najbliższym nam człowiekiem Jak łatwo jest wtedy się poddać...
 Na szczęście w nieszczęściu, znaleźli się tam też ludzie chętni do pomocy,znaleźli sie przyjaciele. I jak w bajce czytanej w dzieciństwie,w największy śnieg, w największy mróz niewiadomo z kąd pojawia się tajemnicza dziewczynka, o równie tajemniczym imieniu Fajna i ona zmienia wszystko...
 W powieści jest fenomenalnie przedstawione piękno surowej zimy, dalekiej Alaski, trud a jednocześnie zadowolenie z ciężkiej pracy i miłość, która potrafi zaistnieć w ciężkich wrunkach.
 Występuje też nawiązanie do baśni o śniegowej dziewczynce. I bez względu na to jaką jej wersję znamy, w każdej kończy się ona źle. Również i tu zakończenie nie jest happy, jednak zostawia nadzieję na dalsze lepsze juro.

Według mnie jest to książka godna polecenia.
Polecam tę książkę gorąco.

środa, 19 sierpnia 2015

137.Następna czytelnicza środa :)WDiC

 Witam :)

  W zeszłym tygodniu mnie nie było, wyjechałam sobie do rodziny do Kielc. I nic twórczego nie robiłam, tylko chodziłam na basen z córką i odwiedzałam znajomych. Byłam również na  planowanym tam od kilu miesięcy spotkaniu klasowym z ....podstawówki. Niektórych osób nie widziałam od jej zakończenia, czyli bardzo, bardzo dawno,w zasadzie to w innym wieku he,he. Inne zanim sie przeprowadziliśmy do Łodzi gdzieś się widywało w przelocie ;) Prawie wszystkie osoby poznałam. Problem miałam z dwoma kolegami, musieli mi się przypomnieć kto zacz ;) Nie wszyscy jednak mogli być. Zdarzenia losowe u kilku osób, dwie mieszkają w Stanach( mieszkańcy z Angli dojechali ) Łącznie było ponad dwadzieścia osób i było super !!

 W ramach dzisiejszej środy u Maknety (banerek na pasku) pokażę torbę, która zaczełam kiedyś robić z raffi. O raffi pisałam TU ale nie pokazywałam jej do tej pory. Nie byłam pewna czy skończę to co wtedy zaczęłam. Raffia jest dość ciekawym materiałem do różnych prac. Szydełkowo dla mnie za sztywna. Jednokolorowej jest więcej w kłębku niż tej multi. Torbę chciałam mieć dużą, żeby mi się np.zmieścił koc i ręcznik.
Uchwyty i podszewkę wszywałam w tym tygodniu więc się nadaje do pokazania dziś. Fotki kiepskie(niestety nadal brak aparatu) Podszewka tak jak wierzch też w paski. I myślę,że chyba uchwyty za jakiś czas poprawię.

           


  Czytelniczo skończyłam "Szyfr Szekspira"-Jennifer Lee Carrell. Zaczynałam ją czytać chyba z dwa razy, mam ostatnio pecha do  "dziwnych" książek. Dopiero poza domem zaczęłam kolejny raz i wciągneła mnie fabuła. Katharine Stanley reżyseruje sztukę Szekspira "Hamlet" w słynnym teatrze Globe w Londynie. Na próbę przychodzi dawna promotorka Kathariny,nie widziana kilka lat profesor szekspirologii z Uniwersytetu Harwarda Rosalind Howard, zostawia jej małe pudełeczko...
 - Co to jest?
- Przygoda. A do tego tajemnica – odparła Roz, nachylając się ku mnie z uwagą. Gdy wsunęłam palce pod wstążkę, powstrzymała mnie gestem, zielonymi oczami patrząc mi badawczo w twarz. - Jeśli to otworzysz, musisz podążyć tam, dokąd cię zaprowadzi.

...i prosi o spotkanie wieczorem w mieście. Bardzo niechętnie młoda pani reżyser się zgadza. Na umówione spotkanie jednak Rosalind nie przychodzi. Gdy Kat postanawia wracać do domu widzi łunę od pożaru. Ma wrażenie,że ktoś ja obserwuje. Orientuje się, że to płonie Globe. Na szczęście nie ucierpiał sam teatr, a jedynie budynki techniczne. Niestety w teatrze znaleziono martwą profesor Howard. Kat postanawia dowiedzieć się, co skłoniło do przyjazdu Ros i co jest w pudełeczku. Co znalazła Rosie ,że przypłaciła to smiercią?  Chęć rozwiązania zagadki związanej z prezentem poprowadzi ją do różnych miejsc i krajów. A wszystkie te miejsca będą niezaprzeczalnie związane z Szekspirem. Na dodatek morderca jest tuż za nią i giną następne osoby, a każda śmierć jest  jak wyjęta ze sztuk słynnego dramaturga. Podczas śledzenina poczynań bohaterki dowiadujemy się jak niewiele wiemy o Szekspirze, kim tak na prawdę był?
 Powieść mimo natłoku miejsc, nazwisk i koligacji, mnóstwa dat jest bardzo wciągająca. Mnie najbardziej męczyły te nazwiska. (słabą pamięć mam do obco brzmiących nazwisk)Musiałam czasem wracać kilka lub kilkanaście kartek, by się nie pogubić kto z kim i dlaczego ;) 

  

czwartek, 6 sierpnia 2015

136. Trochę tego i owego i misz-maszowy szalik. WDiC

 Jest takie gorąco, że wczoraj byłam z córką na basenie. Przy okazji zabrałam też syna od sąsiadów, biedaczysko sam siedzi w domu i szkoda mi się go zrobiło, a tak miał radochy trochę. Dzieciaki chciały cały dzień tam siedzieć, ale niestety wszystko zjadły i wypiły i trzeba było wracać. Przebitka cenowa na napoje lub coś do jedzenia jest tak duża na tego typu obiektach, że nie stać mnie na takie luksusy. Natomiast być za jucznego wielbłąda ja się nie piszę. A po powrocie nie miałam czasu na zaglądanie tutaj i dlatego piszę dziś. 
 Wczoraj była środa i cotygodniowe spotkania u Maknety z cyklu: "Współne dzierganie i czytanie". Zrobiłam fotki telefonem, nie są zbyt dobrej jakości, ale niestety jak znalazłam znawcę od naprawy aparatów i powiedziałam, że mój zaledwie 4 letni aparat odmówił współpracy to usłyszałam, bądź co bądź od bardzo miłego pana, że to już stary aparat jest. Rozumiecie to ? Stary!! Stary to według mnie taki jak ma z 20 lat(mamy takiego zenita lustrzankę i dotąd działa) a tu prosze 4-ro letni i stary. No ale cóż robić, pytanie co z naprawą. Ano jak rozkręci i sprawdzi co sie zepsuło to będzie wiedział czy się da naprawić, i mam się zastanowić ponieważ naprawa ok. 160 zł(może być więcej ale nie mniej) a nowe tego typu kosztują od 360 .Więc się kolejny dzień zastanawiam...
  Z kolorowej włóczki z odzysku zrobiłam w końcu szaliczek na palcach,taki w zasadzie ozdobny ale jednak szaliczek:) I jego podpinam też do Maknety :) (klik, klik)  Z tej bledszej robię inny, szydełkiem same słupki reliefowe. Zobaczymy jak wyjdzie. 











Czytelniczo skończyłam w końcu "Wołanie z oddali", o której napomknęłam tu .
I jakby tu napisać...

Przyzwyczajona jestem przez wielu autorów trilerów, kryminałów czy książek sensacyjnych do jakiejś akcji, do działania, że się coś w tych powieściach dzieje. A czytając tę po prostu momentami starsznie się nudziłam. Nigdy jeszcze żadna ksiażka nie zajęła mi tyle czasu. Nawet nie lubiane lektury w szkole. 
  Powieść zaczyna się ciekawie, w dziwnej sytuacji znajduje się mała dziewczynka, musi leżeć na podłodze w samochodzie, tak każe jej mama...Potem poznajemy głównego bohatera Erika Wintera 37-letniego komisarza jednostki śledczej w Goteborgu(Szwecja),który ma spore problemy osobiste. Poznajemy też innych jego współpracowników. W mieście trwa festyn, wielki upał, hektolitry piwa i tłumy ludzi na ulicach powodują jakiś bliżej nieodgadnięty niepokój, a w pobliżu jeziora sporo oddalonego od miasta zostaje znaleziona zamordowana kobieta,bez żadnych dokumentów. Policja nie potrafi jej zidentyfikować, więc postanawia poprosić o pomoc społeczenstwo publikując jej zdjęcie,które tak na prawdę niewiele wnosi do sprawy. Równocześnie w centrum miasta dochodzi do strzelaniny prawdopodobnie miedzy gangami, a tuż przed posterunkiem, w którym pracuje główny bohater jakiś cudzoziemiec w autobusie straszy, że zabije własnego syna.W trakcie trwania dochodzenia  pojawia się wiele wątków pobocznych w zasadzie nie mających nic wspólnego z głównym. Być może pisarzowi chodziło o pokazanie pracy policji kryminalnej takiej jaka jest w rzeczywistosci. Pełno różnych poszlak, danych nie mających niby nic ze sobą wspólnego, a które jednak trzeba starannie zabezpieczyć. W tej powieści jest coś co mnie osobiście wprowadzało w rozdrażnienie, fragmenty oderwane od całości, migawki wspomnień nie wiadomo kogo dotyczące. Czynności powtarzalne jak wyliczanie zdejmowanego ubrania czy za częste według mnie wciskanie nazwy zespołu muzycznego, którego bohater słucha i dziwne dialogi z byłym szfagrem bandziorem.
Długie dochodzenie, które wyprowadza Erika z równowagi w pewnym momęcie cofa się w przeszłość. Musi jechać do Danii ponieważ jego zdaniem obecna sprawa może być powiązana z napadem na bank z przed kilku dekad. W miedzyczasie dowiadujemy się, że zamordowana miała córeczkę,która zniknęła. 
  Powieś zaliczana do objetościowo wielkich, a jednak jakby niedokończona, nie wszystko zostało wyjaśnione, co według mnie powinno, jakoś mętnie tak. W zasadzie jest to powieść z drugim dnem, niby codzienna praca śledczych, niby trudna sprawa a jednocześnie ukazana straszna samotność ludzi wśród ludzi.  

Zaczęłam czytać "Szyfr Szekspira"Jennifer Lee Carrell.
I pokaże wam jeszcze pewną fotkę... myślałam, że mam zwidy i kolibra widzę he he...

  widzicie ? To małe latające, brązowawe ? Zupełnie jak koliber :) Wiecie jak się toto małe nazywa? Ja musiałąm poszperać w necie by wiedzieć...to jest ćma. Tak w samo południe latała i wyglądała jak koliberek a to ćma jest.Nazywa się Fruczak gołabek. Ładnie prawda ?:)

środa, 29 lipca 2015

135. Co robiłam jak mnie nie było...WDiC

 Cykl środowy u Maknety. Zapraszam :)

Od 15-stego, czyli ostatniej środy gdy tu zaglądałam skończyłam torebkę w paski z rafii, jednak jeszcze nie ma podszewki. Ciut się bawiłam tą włóczką z odzysku, ale wszystko poprułam:( 
A potem....21 pojechałam do szpitala, więc w środę fotki żadnej też nie było ponieważ nikogo a najbardziej mnie nie interesowałyby zdjęcia z sali pooperacyjnej:(  Jednak gdy się już jako tako czułam to jedna miła pani pożyczyła mi swoją książkę do poczytania. 

  Była to powieść Moniki Szwai "Dom na klifie". Wypuścili mnie do domu przedwczoraj. I teraz odpoczywam sobie. Więc trochę o tej książce napiszę. 
  Bohaterami są dwie bardzo sympatyczne osoby: ona -Zosia Czerwonka lat trzydzieści kilka, wychowawczyni kilkunastu chłopców w różnym przedziale wiekowym z domu dziecka, strasznie zakompleksiona, z niesforną burzą loków na głowie i on- Adam Grzybowski,przystojniak z wykształcenia psycholog, zatwardziały kawaler dobiegający czterdziestki. Pracujący w jednym miejscu nie dłużej niż trzy lata. Pracował nawet jako sternik na jachcie dla bogaczy gdzieś w tropikach,obecnie ceniony dziennikarz telewizji szczecińskiej. Na początku zupełnie się nie znają. Zosia zauważa Adama w pewnym klubie gdzie lubi chodzić słuchać szant. Adam w tym czasie dowiaduje sie o śmierci swej niesamowitej ciotki Bianki, znanej w szerokim gronie ludzi uwielbiających jachty, żeglowanie i szanty.Ciotka zapisuje mu w testamencie swój dom, ale by go dostać musi spełnić 2 warunki. Po pierwsze ma się ożenić, a po drugie zrobic z domem coś dobrego.
Zosia dowiaduje się o zapisie i postanawia....oświadczyć się Adamowi, tłumacząc swą propozycje jako swego rodzaju umowę. On by dostał dom, a ona by mogła utworzyć rodzinny dom dziecka i zabrac swą grupę z tego okropnego miejsca, gdzie dyrektorka dzieci nie lubi, a jednego konkretnego to wprost nienawidzi...Niestety Adam propozycję odrzuca...
Powieść jest wzruszająca a jednocześnie z humorem. Są miejsca gdzie sie smiałąm i takie przy których sie popłakałam..a może to efekt po narkozie był ;) W każdym razie kto nie zna, bardzo polecam. Mimo,że wszystko jest przez pisarkę wymyślone to książka dotyka bardzo trudnego tematu jakim jest życie dzieci z domów dziecka i ludzi usiłujących coś z tym zrobić na lepsze.

*Mój zaledwie kilkuletni aparacik odmówił właśnie współpracy. Jutro jadę do miasta szukać jakiegoś naprawiacza cudotwórcy, na aparat był niestety tylko rok gwarancji. Telefonem natomiast o tej porze wychodzą paskudztwa a nie fotki, chyba że mój syn się jutro zlituje, w tej chwili jest niestety nieobecny.

**Udało mi sie znaleźć fotkę tej książki w przepastnej głębi internetu, o taka była okładka:
 okładkę zapisałam ze strony archiwalnej OLX. 
Pozdrawiam wszystkich serdecznie:)

środa, 15 lipca 2015

134. Kolorowy misz-masz.WDiC

 Witam wszystkich:)
 Dziś środa więc na wspólne dzianie i czytanie do Maknety zapraszam (klik-klik) . 
Jakiś czas temu kupiłam w "szmateksie" mocno kolorowy szalik z dziurą  po rozdarciu, a może po molach?  Bardzo podobały mi się kolory i był bardzo tani, jakieś 3 zł. Nie był dziany tylko tkany. Dziś go sprułam i wyszły mi dwa kłębki. Jeden w mocnych kolorach, z którego był wątek tkaniny(nitki poziome) jest jedną długą nicią. Drugi w zgaszonych, niestety był osnową(nitki pionowe) i jest pełen supełków. Chcę spróbować zrobić z niego szalik metodą "Broomstick".
 Zobaczymy czy wogóle coś wyjdzie. 
Czytelniczo męczę jeszcze "Wołanie z oddali" dopiero jestem na trzy setnej stronie(trochę przeczytałam od zrobienia fotki) a jest ponad 500. Jeszcze nie trafiłam na tak rozwlekle toczącą się akcję w książce sensacyjnej:(  Początek zapowiadał się nawet,nawet ...Jedno mogę już napisać,wulgaryzmy w wielu miejscach ,według mnie nie są wcale potrzebne. Napiszę wiecej jak dobrnę do końca.  
       



 Pozdrawiam :)                  

poniedziałek, 13 lipca 2015

133. Chusta

 Skończyłam chustę !
Jest to chusta, którą zaczełam w czerwcu i choć już lipiec, to zapisuję ją jako moją pierwszą w  zabawie u Maknety 12 chust i szali w roku(banerek na pasku) Jednocześnie jest to chusta, której wzór dostałam od Karto-flanej ,gdy zgłosiłam swoją chęć na wziecie udziału, w zabawie na wspólne szydełkowanie tej konkretnej chusty.
Nie wiem czy wielkość jest taka jak powinna być w orginale. Powtórzenie rzędów  nie zgadzało mi się co do ich ilości. Pruć nie będę. Kolor nie jest taki lawędowy lecz bardziej przybrudzony róż. To z powodu dzisiejszej pogody, cały czas pada i mój aparat po swojemu kolory widzi:(
 Jest w takich wymiarach: szerokość czyli podstawa trójkąta ma 165 cm, a jej wysokość to 70 cm. Zrobiłam ją szydełkiem 3,5 z bawełny,bez frendzli.Nie lubię frendzli .. A wygląda tak:

środa, 8 lipca 2015

132 Tylko książka :) WDiC

  Dziś środa więc na współne dzierganie i czytanie do Maknety zapraszm:)
 Nie mam nic dziś do pokazania szydełkowego , tyci o książce będzie za chwilkę.
  Ten tydzień upływa mi pod znakiem lekarzy. Jakoś tak wyszło. Jednego dnia badanie z krwi, wczoraj wizyta u stomatologa z córką, co nie należy do łatwego przedsięwzięcia. Dzisiaj miałam termin badania USG. Jak wyszłam z domu przed 11 tak wróciłam przed 16. Wakacje fajna sprawa, ale obcinanie ilości kursów autobusu, który i tak jeździł raz na 40 minut uważam za wielce przesadzone, a do innej lini mam ponad kilometr. Więc tracę strasznie dużo czasu na takie eskapady do centrum, przy duchocie jaka dziś panowała jestem strasznie zmęczona i powinnam iść już spać. 
  Szydełkowo w trakcie nadal chusta. A książkowo odstawiłam na trochę "Wołanie z oddali"(okropnie mi wolno idzie) by przeczytać "Słonie mają dobrą pamięć" Agaty Christie. 
 Tym razem wieloletnia przyjaciółka Herkulesa Poirot, pani Ariadna Oliver prosi go o pomoc w pewnej sprawie, która poniekąd jej dotyczy. Chodzi o wyjaśnienie przyczyny podwójnego samobójstwa rodziców jej chrześniaczki. 
Do tragedi doszło kilkanaście lat wcześniej, a policji nie udało się wtedy ustalić powodów, dla których małżeństwo zdecydowało się na taki krok. Dwa ciała,jeden pistolet. Kto pierwszy pociągnał za spust? Kto kogo zastrzelił, a potem siebie?A najważniejsze,dlaczego ? 
 Według mnie ta powieść jest słabsza od innych pozycji z udziałem słynnego Belga.Wszystko wolno się toczy,lecz nadal intrygująco. Może dlatego ekranizacja posiada mocno rozwinięty pewien watek, który w ksiażce jest ledwie zaznaczony. Jeśli kogoś interesuje ta różnica polecam pierw przeczytać książkę , a potem obejrzeć film:)
Pozdrawiam serdecznie :)
**
O tej książce, prawie to samo napisałam na"Lubimy czytać". Jakby ktoś tam zaglądał to proszę się nie dziwić, że jest podwójnie. Chciałam zmienic okładkę i coś popsułam:(


czwartek, 2 lipca 2015

131. Uciekła mi środa..WDiC

 Z powodu zakończenia roku szkolnego w zeszłym tygoniu, gdzieś mi uciekła środa ze wspólnego dziergania i czytania u Maknety . A dziś się zorientowałam, że już jest czwartek!. Czyli nie jedna a już dwie środy mi uciekły:(  Jak ktos gapa to tak ma..
 Szydełkowo nadal chusta i coś w paski ale jeszcze bez zdjęcia, dam jak zupełnie skończę. Książkowo zaczęta grubaśna ksiażka -"Wołanie z oddali" autorstwa Ake Edwardson.
Fotka chusty i takiej psiej panny co  pszyszła w gości i wcale nie chciała dać mi zrobić zdjęć,wszędzie się pchała. To niech i ona ma jedno:)

 Pozdrawiam zagladających :)

niedziela, 28 czerwca 2015

101. Haftowane zakładki

  Witam:)

      U Splocika podziwiałam śliczne haftowane zakładki, bez czytania postu (wiem wstyd straszny). Jednak się wróciłam i przeczytałam, że te zakładeczki są elementem zabawy.Trzeba przód do tyłu dopasować, może chce ktoś spróbować ? I nagrodę wylosować?
Tu zaglądać proszę http://splocik.blox.pl/2015/06/Zabawa-dopasuj.html

Pozdrawiam serdecznie- Mięta

poniedziałek, 22 czerwca 2015

129. Drobiazgi

   Jakiś czas temu zrobiłam sobie etui na telefon,szydełkowe etui. Takiego śmiesznego kotka:

                                        
Nie jest to mój pomysł. Orginał z opisem znajduje się tutaj ,  jest w języku rosyjskim. Ja po swojemu zrobiłam uszka, łapki i ogonek.  Zrobiłam też taką niedużą torebeczkę dla córki, chyba jej tu nie pokazywałam. 
 
Sposób jej zrobienia jest pokazany na  You tube ,w języku angielskim.
Pozdrawiam wszystkich :)

czwartek, 18 czerwca 2015

128. Chusta z bawełny.WDiC

 Witam serdecznie:)
 W poprzedniej notatce napomknęłam, że zaczynam robić chustę z wyzwania u Karto-flanej :)  Pierwszy raz robię chustę w ten sposób. Do tej pory robiłam wyłącznie od wierzchołka trójkąta a nie od jego podstawy. Początek był ciut męczący. Dopiero mam 13 rządków ale mam zamiar skończyć ją w ciągu miesiąca(mimo że termin jest do września) ponieważ chcę by to była równocześnie moja pierwsza chusta w wyzwaniu 12 chust lub szali w jeden rok u Maknety,zobaczymy czy się uda. Na dodatek, że pstrokatego swetra przybywa w ślimaczym tępie to jeszcze przypnę ją i do dzisiejszego, znaczy wczorajszego-środowego wspólnego czytania i dziergania :)
 I jeszcze coś. Jakiś czas temu u Zdzid oglądałam jej koszyczek z raffi. Pomyślałam sobie, że ciekawe jak to w rzeczywistosci wygląda.  No i mam dwa kolory tej rafii, i coś się powoli robi.

  Za to na froncie czytelniczym ciut większy ruch. Skończyłam książkę Jonatana Kelermana "Wściekłość" Jest to powieść kryminalna, gdzie głównym bohaterem jest doktor Delaware, psycholog dziecięcy. Rand Duchay był jeszcze dzieckiem, kiedy zabił.....odsiedział 8 lat w poprawczaku,wyszedł i zadzwonił do Delawara chcąc się spotkać, coś z tamtej sprawy go męczyło... Psycholog przed laty oceniał jego poczytalność, chłopiec miał wtedy 13 lat,tak samo jak drugi oskarżony...Jednak nie przyszedł na spotkanie, drugiego dnia zostaje znaleziony martwy z przestrzeloną głową. Dochodzenie prowadzi porucznik Sturgis przekonany, że albo to był wynik wściekłej zemsty albo morderstwo z premedytacją. Jednak podejrzenia psychologa rzucają inne światło na sprawę. Wziąwszy pod uwagę fakt, że drugi z oskarżonych Troy został zabity w ciągu miesiąca po umieszczeniu go w innym Zakładzie poprawczym.
 Czy morderstwo Randa ma coś współnego ze śmiercią Troya? Czy ktoś się mści po latach za śmierć Kristal ? Akcja cały czas trzyma w napięciu, trwajace dochodzenie ujawnia zaskakujące rzeczy, które łaczą się jednak ze sobą jak w kalejdoskopie wyjawiając przerażajacą prawdę.


A w kolejce czekają: 
Ake Edwardson -"Wołanie z oddali",
Stephen King - "Stepheng King na wielkim ekranie",
Susan Wiggs -"Spotkanie nad jeziorem",
Nerea Resco -"Ars Magica".



wtorek, 9 czerwca 2015

127. Trochę zaległości.


  Ostatnio miałam dodać fotkę książki dla dzieci i zapomniałam. Uzupełnię dziś. Książeczka, o której mowa to "Balbaryk i skrzydlate psy" napisane przez Artura Daniela Liskowackiego z ilustracjami pani Danuty Imielskiej-Gebethner. Wydanie mojej ksiażeczki jest z 1982 roku. Już zżółknięte i zaczytane, ale bardzo lubiane. Na tyle, że gdy przypadkiem na wyprzedaży zobaczyłam drugą część:
 "Balbaryk i złota piosenka" to od razu kupiłam. Ta druga ksiażeczka jest z 2008 roku i z ilustracjami autora. Jest również trzecia część"Balbaryk i tajemne wrota" Może też uda sie ją upolować. Książeczki te opisują przygody Balbaryka i jego przyjaciół, którzy mieszkają w krainie zwanej "Tutaj".
                                                                                                             







***
  Co do poprzedniej środy z dzierganiem i czytaniem u Maknety . Skończyłam czytać "Władcę Liczb" Marka Krajewskiego .W tej powieści, krótko po Świętach Bożego Narodzenia 1974 roku,stary,prawie dziewiećdziesięcioletni Edward Popielski zaczął pisać swój pamietnik. Pisał codziennie ponieważ wiedział, że mało mu czasu pozostało i w ten sposób chciał przekazać synowi  to czego niezdąży już mu powiedzieć. "Władca liczb"  jest treścią z trzeciego i ostatniego z pamiętników. Opisuje zdarzenia i sprawę nad którą Popielski pracował w 1956 roku. Jednocześnie dowiadujemy się jak pamiętniki ojca wpłyneły na postępowanie jego syna wspólcześnie w 2013 r.
     W swetrze końca nie widać..myślę że nawet połowy jeszcze nie ma. Coraz bardziej jestem pewna,że włóczki nie starczy i będzie prucie. Poczekamy zobaczymy.
Pozdrawiam serdecznie- Mięta.
****
Ps. Zapomniałam o czymś. Zapisałam sie na wspólne dzierganie pewnej chusty o TU . Zapraszam :)


czwartek, 28 maja 2015

126 Małe postępy.. WDiC

W szydełkowaniu małe postępy, w czytaniu jeszcze mniejsze.
Córka mi się rozchorowała w sobotę i w poniedziałek biegiem do lekarza. Ogólnie wiadomo, że "kiedy pada to dzieci się nudzą.." jak w pewnej piosence śpiewali dwaj panowie. Mogę dodać, że gdy chorują to jeszcze gorzej jest. Nie dość , że się nudzą to jeszcze marudzą strasznie. A co za tym idzie mamusie nie mają czau na czytanie,chyba ze ksiażek dla dzieci. Właśnie skończyłam "Balbaryk i skrzydlate psy" Ksiażka z czasów gdy ja chodzilam do podstawówki. Zdjecie zrobię jutro to dodam.
Zapraszam do Maknety na cotygodniowe Środowe współne dzierganie i czytanie.
Pozdrawiam serdecznie-Mięta.

czwartek, 21 maja 2015

125. Czwartkowa środa ,WDiC

  Miałam pisać wczoraj...piszę dzisiaj.
  Wczoraj mnie migrena złapała ,dawno niemiałam takiego bólu głowy, chyba z pół roku. We wtorek było tak duszno, że ciężko się oddychało.Wszyscy kogo spotykałam, nawet obcy w sklepie myśleli, że zanosi sie na burzę,chmury ciemne, duszno..a tu nic ani kropelkio 18 było 23 stopnie. Wczoraj tak samo chmury od rana i obudziłam się z bólem głowy, na dodatek było mi tak niedobrze, ze śniadanie jadłam w porze obiadowej..ale co ja tu będę marudzić, nie ja jedna mam migrenę.
Zmieniam temat.Wczoraj była środa, a wtedy jest Środowe dzierganie z Maknetą. Gdzie się i dzierga i czyta. Z tym, że ja szydełkuję a nie dziregam.
  Dostałam od znajomej włóczkę pstrokato,kolorową.Nie wiem ani jaka to firma ani jaki skład. Osoba ta zrobiła sobie z tej włoczki "coś", okropnie jej sie to cosik nie spodobało, wzięła i spróła.Wsadziła do szafy i tak leżały te kłębuszki jakiś czas, aż wkońcu trafiły do mnie. A ja sobie pomyślałam, że zrobię sobie sweter taki z prostokąta jak widziałam kiedyś u Kasi  . I zaczęłam wczoraj wieczoram jak mi trochę ból głowy zelżał. Czasem przy migrenie głowa boli mnie z trzy dni. Dziś chodzę jak nieprzytomna. Swetra mam narazie tyle(marny początek)

 


W sprawie czytania, zaczęłam -Marka Krajewskiego"Władca Liczb". Przeczytałam zaledwie kilka kartek,więc nic o niej jeszcze nie mam do powiedzenia.
 Pozdrawiam zaglądających-Mięta

wtorek, 19 maja 2015

124. WDiC

  Miałam w zeszłą środę zapisac się na "Środy z Maknetą" i się zagapiłam. Nie będę tam bałaganu robić, poczekam z nowym wpisem do jutra.Jeśli znowu mi cos nie przeszkodzi. A dzis pokażę co robiłam w zeszłym tygoniu ,i co skończyłam czytać. Prosze bardzo :
 
  Zrobiłam mojej córci spódniczkę na lato. I skończyłam czytać "Śmierć na Nilu" z moim ulubionym bohaterem Herkulesem Poirot. Więcej o książce napisałam TU.
A co do ciasta z niedzieli, było tylko się zdjęcia nie doczekało :(  Ciasto mega szybkie, sernik na zimno, nazywa się "Tort Cortina" Przepis umieściłam kiedys dawno o TUTAJ. Gdyby ktoś chciał spróbowac, to dodatek wina nie jest wcale konieczny :)  I jeszcze jedna fotka całej spódniczki . Pozdrawiam serdecznie -Mięta.


środa, 13 maja 2015

123 . Światowy Dzień Pieczenia p

   Czy wiedzieliście, że istnieje Światowy Dzień Pieczenia ? Ja nie wiedziałam. Dowiedziałam się dopiero dzisiaj gdy włączajac komputer na stronie głównej google wyskoczył mi śmieszny obrazek z pytaniem:
Z ciekawosci zajrzałam i nawet pomysł mi sie podoba. Choć piekę ciasta czasem bez specjalnego powodu, to upieczenie konkretnie dla kogoś też może być fajne. Z podanych na stronie przykładów najbardziej podoba mi się taki :
" Charlotte piecze dla swoich dzieci, ponieważ ostatnio nie znalazła żadnych warzyw w koszu na śmieci, toalecie, ani akwarium. " 
Moja córka kiedyś próbowała brokuły dać kotu he,he...
Pod każdym przykładem na stronie ze śmieszną animacją kryje sie przepis. Można tam zgłosić też swój udział. A na dodatek na pasku u góry z prawej strony jest odnosnik z napisem "Kasia".
Gdzie jesli się weźmie udział w konkursie,to kurierzy"Kasi" dostarczą upieczone przez was ciasto pod wskazany adres. 
Zapomniałabym o najważniejszym, o dacie. Światowy Dzień Pieczenia przypada 17.05 w niedzielę :)
Nie wiem czy tam się wpiszę, ale ciasto na pewno upiekę dla mojego męża, który do domu wraca z pracy na weekendy.

ps. 
Mój wpis nie jest żadną reklamą. Zdjęcie pochodzi ze strony http://www.mojeciasto.pl

środa, 22 kwietnia 2015

122. trochę mi ciężko...

 ***
       Bez tytułu, trochę oderwane zdania pewnie będą. Nie wiem czy będę umiała wrócić tu.

 Nie pisałam nic ponad rok.... Czasem zaglądałam na inne blogi. Takie piękne rzeczy tworzycie..
W lutym zeszłego roku zmarła moja mama, nagle. Dzień po urodzinach mojej córki....
 Zleciało jak biczem strzelił. Czas ucieka w zastraszającym tempie, wydaje mi się że im jesteśmy starsi tym prędzej....

**
Książki przeczytane w lutym i marcu 2015r :

Harlan Coben- "Bez śladu"
Agata Christie- "Mężczyzna w brązowym garniturze"
Irena Matuszkiewicz- "Seryjny narzeczony"
Harlan Coben- "W głebi lasu"
Ta część o książkach do uzupełnienia. Może fotki okładek dodam...